Archiwum styczeń 2021


Dlaczego Tallin?
16 stycznia 2021, 17:57

 

 

W przewidywaniu możliwości wojny z Niemcami, Szef Kierownictwa1 jeszcze w 1931 roku wydało D-cy Floty zasadniczy rozkaz operacyjny, który w wypadku „N”  ustalał zadanie Floty, lotnictwa morskiego i oddziałów lądowych na wybrzeżu jak następuje:

zadania Floty – wyrządzać jak najwięcej szkód nieprzyjacielowi,

zadania lotnictwa morskiego – pomoc Flocie i Obronie Morskiej i lądowej

zadania Oddziałów Lądowych – bronić bazy Floty od strony lądu, by dać okrętom możliwość zmobilizowania się i dalszego operowania.

zadanie obrony od strony morza – to samo od strony morza, oraz obrona innych ważniejszych punktów wybrzeża.

W konsekwencji tego rozkazu oraz innych rozkazów Szefa Kierownictwa Marynarki, D-ca Floty opracował:

1.     Warianty operacyjne dla działań Floty / kontrtorpedowce i okręty podwodne/,

2.     Plan stawiania min

3.     Plany: osłony lądowej, niszczeń taktycznych i materiałowych oraz wycofania rodzin.

Warianty operacyjne dla działań Floty czasami były poddawane rewizji, w celu uaktualnienia”2

 

Tymczasowa Historia - PMW

Już we wrześniu 1939 roku przewidywania adm.J.Świrskiego dotyczące możliwości wybuchu wojny między Polską, a Niemcami niestety stały się faktem. Opracowywane warianty użycia okrętów podwodnych zostały opisane przez Radosława Wysockiego w artykule „Tajne koperty z polskich okrętów podwodnych” MSiO 1(61)/2007. Przez wiele lat po zakończeniu wojny w polskiej historiografii znany był w zasadzie tylko jeden plan użycia polskich okrętów podwodnych, figurujący pod kryptonimem „Worek”. Zgodnie z przekazem Biura Historycznego Marynarki Wojennej od 1931 roku Szef KMW przewidywał możliwość wybuchu wojny z Niemcami i konieczności wcześniejszego przygotowania planów działania. Jednocześnie wraz ze zmianami sytuacji politycznej dokonywano potrzebnych zmian w operacyjnych planach działania dla okrętów PMW. W początkowym okresie lat trzydziestych bardzo dużo uwagi poświęcono Wolnemu Miastu Gdańsk, któro wraz z rozwojem sytuacji politycznej pomiędzy Polską, a III Rzeszą z priorytetowego zostało zdegradowane do roli celu drugorzędnego. Oprócz dwóch rozkazów oznaczonych kryptonimami „Sygnałowy 1” i „Smok”, przygotowano 3 warianty użycia okrętów podwodnych „Burza”, „Znak” i „Worek”, oraz 3 warianty użycia min w planach „Morwa”, „Mazur” i „Rurka”. Zamierzenia jak i różnice pomiędzy poszczególnymi planami użycia okrętów podwodnych oraz minowania wód zostało omówione przez wspomnianego autora artykułu w MSiO i pozostaje poza zakresem tematycznym tej pracy. Warto jednak przyjżeć się uwarunkowaniom prawnym jakie regulowały wojnę podwodną jak i zamierzeniom KMW.

Postępowanie okrętów podwodnych w stosunku do statków handlowych podczas wojny.

W 1938 r.3 z inicjatywy Wielkiej Brytanii wyszedł projekt umowy o przepisach zachowania się okrętów podwodnych w stosunku do statków handlowych podczas wojny. Ministerwstow Spraw Zagranicznych uważało, że Polska winna przystąpić do tej międzynarodowej umowy. Przepisy te w głównych zarysach polegały na tem, że statek handlowy będzie topiony dopiero wtedy, gdy okręt podwodny go ostrzeże, gdy da możność i czas na ratowanie załogi i psasażerów, gdy dowódca okrętu będzie miał pozatem pewność, że ludzie zdołają się uratować, czyli że stan morza i bliskoć brzegów na to pozwalają. Statki konwojowane przez okręty nieprzyjaciela należało topić bez ostrzeżenia. Szef Kierownictwa zdawał sobie sprawę, iż jest to olbrzymie skrępowanie dla działania naszych okrętów podwodnych podczas wojny. Pod naciskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które wyjawiło niemożliwość odrzucenia przez Polskę tych przepisów, ze względów międzynarodowych  - Szef Kierownictwa wyraził swą zgodę na przystąpienie do nich Polski. Przed wojną D-ca Floty otrzymał od Szefa Kierownictwa odpowiednie zarządzenie, mające na celu zaznajomienie oficerów okrętów podwodnych z przepisami zawartej umowy”31

Bardzo niejasno i enigmatycznie na temat międzynarodowych przepisów prawnych regulujących wojnę podwodną pisze Biuro Historyczne PMW ręką kmdr.J.Boreyki w „Tymczasowej historii” [...]. Dokument ten jest o tyle ważny, iż został przeczytany i zaakceptowany jako oficjalna historia PMW przez samego admirała Jerzego Świrskiego. Jak w rzeczywistości wyglądał status prawny polskich okrętów podwodnych mających działać na wodach Bałtyku podczas wojny. Przede wszystkim należy bliżej przyjżeć się regulacjom prawnym dotyczącym prowadzenie wojny z użyciem okrętów podwodnych.

Przez szereg lat potęgi morskie próbowały doprowadzić do wypracowania przepisów prawa i uregulować prowadzenie wojny na morzu. Intencją tych działań było zminimalizowanie strat wśród załóg oraz pasażerów statków handlowych i pasażerskich. Zarówno podczas pierwszej jak i drugiej wojny światowej ówcześnie obowiązujące przepisy z różnych powodów zostały zignorowane przez strony walczące co doprowadziło do olbrzymich strat ludzkich. Skupmy się na sytuacji prawnej okrętów podwodnych przed  wybuchem drugiej wojny światowej.

Następujące zostają uznane i ustanowione jako prawo międzynarodowe:

1.                                                                    Podczas akcji przeciwko statkom handlowym, okręty podwodne muszą dostosować się do odpowiednich przepisów Prawa Międzynarodowego.

2.                                                                    W przypadku odmowy zatrzymania statku lub aktywnego oporu przed przeszukaniem w stosunku do jednostki zatrzymującej, jest ona zwolniona od obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa załodze i dokumentom statku. Jako bezpieczeństwo nie jest uznawane zejście załogi do szalup ratunkowych statku”[...]4

Odpowiednimi przepisami prawa międzynarodowego w rozumieniu tego traktatu była Konwencja Haska z 1907 roku, która regulowała sposób postępowania okrętów w stosunku do statków nieprzyjaciela lub neutralnych. Ogół przepisów dotyczących sposobu prowadzenia wojny na morzu znany jest pod nazwą „Prawa Pryzowego”. Nazwa ta została wprowadzona przez „Deklarację Londyńską” w 1909 roku. Polska poprzez podpisanie i ratyfikację w dniu 2 kwietnia 1937 roku poprawki do Protokołu Londyńskiego z 1930 „O redukcji zbrojeń morskich” tym samym zobowiązała się do prowadzenia działań wojennych na morzu zgodnie z „prawem pryzowym”. I choć jak pisze J.Boreyko spowodowało to wielkie skrępowanie dla działających okrętów podwodnych, wydźwięk polityczno – moralny był tutaj o wiele ważniejszy. W rzeczywistości restrykcyjne stosowanie się do zasad prawa międzynarodowego przez polskie okręty podwodne całkowicie odebrało im możliwość atakowania żeglugi nieprzyjaciela podczas działań wojennych na Bałtyku w 1939 r. Nie tylko adm.J.Świrski zdawał sobie sprawę z sytuacji w jakiej znajdzie się Wybrzeże z polskimi bazami morskimi na wypadek wojny z Niemcami. Dotyczyło to również Dowódcy Floty adm.J.Unruga jak i szeregu oficerów zajmujących wyższe stanowiska w PMW. Stosownie do przewidywanego rozwoju sytuacji startegicznej od wielu lat opracowywano altrenatywny plan dla polskich okrętów podwodnych. Szereg zarządzeń i rozkazów jakie wydano przed wojną wskazuje jednoznacznie na próbę ominięcia zapisów prawa międzynarodowego dotyczących korzystania przez okręty państw walczących z portów państw neutralnych:

Postępowanie okrętów podwodnych w razie niemożliwości dalszej walki.

Postępowanie okrętów podwodnych w razie niemożliwości dalszej walki oraz niemożliwości powrotu do swej bazy, było przed wojną rozważane przez Szefa K-wa i D-cę Floty.

W wypadku wojny z Niemcami zawsze było przewidywane, iż okręty podwodne, oprócz bazy na Helu będą musiały bazować się jeszcze na jednym z brzegów Państw Bałtyckich. Dotyczy to w pierwszym rzędzie Estonii, która była dla Polski bardzo przyjazna. [...]

W takiej przewidywanej sytuacji zasadniczej przed wojną Szef Kierownictwa wydał D-cy Floty zarządzenie dotyczące postępowania okrętów podwodnych podczas wojny, gdy port własny będzie niedostępny.

W myśl tego zarządzenia okręty podwodne po wyczerpaniu wszelkich możliwości walki miały udać się do Anglii, a jeżeli będą tak uszkodzone , że nie będą mogły odbyć podróży, to miały iść do najbliższych portów neutralnych, ale z wyjątkiem Sowietów” [...]5

O takich samych zarządzeniach adm.J.Świrskiego dla okrętów podwodnych pisze w swoim sprawozdaniu nikt inny jak Szef Sztabu KMW, oraz członek składu sędziowskiego w rozprawie kmdr.ppor.H.Kłoczkowskiego, kmdr.Karol Korytowski:

Dla wojny z Niemcami zawsze było przewidywane bazowanie się na jakimś przyjaznym brzegu obcego kraju. Dotyczyło to w pierwszym rzędzie Estonii” [...]6

Z całą pewnością w przypadku oficera piastującego stanowisko Szefa Sztabu KMW nie mamy doczyniena z zanikiem pamięci. Wniosek nasuwa się sam: komandor Karol Korytowski w czasie rozprawy Henryka Kłoczkowskiego doskonale wiedział i pamiętał  zarządzenia oraz zaleceniach admirała Jerzego Świrskiego jakie zostały wydane polskim okrętom podwodnym na wiele lat przed wybuchem wojny, a co ważniejsze nigdy nie zostały odwołane. W tej sprawie uwidacznia się także intencja wykorzystania przyjaznych stosunków pomiędzy Polską, a Estonią w świadomości sprzeczności takich działań z literą prawa międzynarodowego. Na chwilę obecną nie jest wiadomym czy o takich intencjach próby ominięcia artykułu 5 i 18 XIII Konwencji Haskiej wiedział GISZ7 lub polski MSZ8

Art.5. XIII Konwencji Haskiej

„Zakazanym jest używanie neutralnych portów i wód terytorialnych jako baz operacji morskich przeciwko adwersarzom, a w szczególności stawiania stacji łączności bezprzewodowej lub podobnych przedsięwzięć w celu budowy funkcjonującej sieci komunikacji bezprzewodowej ze swoimi siłami na lądzie lub morzu.”

Art.18 XIII Konwencji Haskiej

„Okręty wojenne beligerenta nie mogą używać portów, redy lub wód terytorialnych państwa neutralnego w celu zaopatrzania lub kompletowania załóg.”

Z całą pewnością można stwierdzić, że o takich zamiarach nie wiedzał rząd Estonii.  Dziś wiemy, że Estonia chciała zatrzymać swoją niepodległość i wybrała wyjście, które można nazwać w skrócie „nie mieszać do wojny ogłaszając swoją neutralność”, do czego jako niepodległe i suwerenne państwo miała pełne prawo. Warto przyjżeć się bliżej wydarzeniom na arenie politycznej jak i stosunkom polsko – estońskim w dwudziestoleciu międzywojennym bowiem tam znajdują się odpowiedzi na pytania trapiące historyków tak polskich jak estońskich.

Zarówno Estonia jak i inne Państwa Bałtyckie, które proklamowały niedpoległość po pierwszej wojnie światowej były postrzegane jako zagrożenie żywotnych interesów Rosji. Jakkolwiek by nie określić owych żywotnych interesów de facto głównym motorem napędowym działań Rosji była jej ekspansywna i agresywna polityka wobec sąsiadów. Zagrożone Państwa Bałtyckie poszukując sprzymierzeńców podpisały dnia 17 marca 1922 roku Traktat Warszawski, którego sygnatariuszami była Finlandia, Estonia, Łotwa i Polska. To zaowocowało bardzo dobrymi kontaktami nie tylko pomiędzy rządami Polski i Estonii, ale również pomiędzy poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych. Przez szereg lat następowały wizyty i rewizyty, a okręty PMW niejednokrotnie odbywały ćwiczenia na wodach estońskich. Tak zacieśnione stosunki polityczno – militarne nie mogły pozostać niezauważone zarówno przez Rosję jak Niemcy. Estoński historyk Jaak Sammet9  jako powód podpisania przez Estonię, Łotwę i Litwę 18 listopada 1938 roku w Rydze Ustawy o Neutralności, podaje dostosowanie przepisów XIII Konwencji Haskiej z 1907 roku do unowocześnionych środków prowadzenia wojny na morzu. Zapoznawszy się z tekstem XIII Konwencji Haskiej regulującej prawa państw neutralnych podczas wojny na morzu, trudno znaleźć jakikolwiek związek z rozwojem środków walki. Natomiast nie można oprzeć się przeświadczeniu, że agresywna polityka III Rzeszy i Rosji w stosunku do Polski oraz kryzys polityczny w 1938 roku, pozwoliły przewidzieć nie tylko wybuch wojny, ale jej wynik. Dlatego Państwa Bałtyckie chcąc zachować swoją niepodległość jednocześnie unikając wojny, postanowiły podpisać w Rydze wspomniany układ. Jak pisze inny estoński historyk Magnus Ilmjärv już w latach dwudziestych prasa światowa snuła spekulacje na temat ewentualnych skutków dla państw położonych pomiędzy III Rzeszą, a ZSRS na wypadek podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow.  Podpisanie tak ważnego dokumentu nie mogło nie zostać zauważone przez polskie MSZ i MSWojsk. Z całą pewnością można wykluczyć ewentualność niewiedzy KMW o utracie cichego sojusznika. Jedyną realną odpowiedzią pozostaje całkowite zignorowanie przez Świrskiego oraz jego sztab tak ważnego wydarzenia politycznego. Jest to postępowanie o tyle dziwniejsze,  iż ten krok polityczny Estonii należało potraktować jako oczywisty sygnał braku chęci pomocy Polsce na wypadek wojny. Wielu polskich historyków i pisarzy za internowanie okrętu w Tallinie obarcza winą rząd Estonii kompletnie pomijając fakt, że zarówno naród estoński jak i rząd miały pełne prawo dokonania własnego wyboru. To, że Estonia nie opowiedziała się militarnie po stronie Polski, lub nie wsparła działań naszych okrętów wcale nie oznacza, że była nam wroga. Nastąpiła tutaj sprzeczność interesów i to spowodowało, że Estonia przyjęła drogę neutralności, którą Polska powinna była uszanować. Mimo to do ostatniej chwili szef KMW łudził się nadzieją, że będzie można skorzystać z jakiejkolwiek formy pomocy Państw Bałtyckich, i dlatego tuż przed wybuchem wojny został wysłany komandor Hugo Pistel, którego misja polegała na stworzeniu możliwości zaopatrywania polskich okrętów podwodnych w państwach neutralnych. Nie dziwi też brak reakcji adm.J.Świrskiego na wiadomość zawinięcia do Tallina w celu wysadzenia chorego dowódcy okrętu. Trzeba tutaj wspomnieć, że w tym czasie jak sam Świrski oświadczył w swoim piśmie adresowanym do komisji sprawdzającej we Francji miał łączność z dowództwem floty na Helu, któremu wydawał rozkazy. Miał także ponad dobę jeśli nie dwie na reakcję i skierowanie okrętu do innego portu neutralnego, a mimo wszystko tego nie uczynił. Odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna:

Kłoczkowski postępował zgodnie z zarządzeniami opracowanymi przez admirała Świrskiego na wiele lat przed wybuchem wojny.

Przypisy

 

1.      Mowa o kontradmirale Jerzym Świrskim Szefie Kierownictwa Marynarki Wojennej

2.      Józef Boryeko – „Tymczasowa historia wojny polsko – niemieckiej na Bałtyku i polskim wybrzeżu morskim w 1939 r” – IPMS MAR.V.26/3

3.      Pomyłka. Chodzi o ratyfikowaną przez Polskę w dniu 21 lipca 1937 poprawkę do Protokołu Londyńskiego z 1930 roku podpisaną w Londynie 6 listopada 1936 roku „London proces-verbal relating to the submarine warefare set forth in part 4 of the Treaty of London of 22 april 1930.

4.      Natalino Ronzitti – „The law of naval warefare” Martinus Nijhoff Publishers ISBN 90-274-3652-8. Tłumaczenie autor.

5.      Józef Boryeko – „Tymczasowa historia wojny polsko – niemieckiej na Bałtyku i polskim wybrzeżu morskim w 1939 r” – IPMS MAR.A.II.17/5

6.      Karol Korytowski – „Zarządzenia dla okrętów podwodnych w razie niemożliwości kontynuacji dalszej walki” – IPMS MAR.A.II.1/2 – 4

7.      GISZ – Głóny Inspektor Sił Zbrojnych

8.      MSZ – Ministerstwo Spraw Zagranicznych

9.      Jaak Sammet – „Historia Orła znana czy nieznana” – „Przegląd Morski” 1/1997 s. 66

 

10.   Józef Boreyko - „Tymczasowa historia wojny polsko – niemieckiej na Bałtyku i polskim wybrzeżu morskim w 1939 r” – IPMS MAR.V.26/3 s40. „Organizacja Dowodzenia Operacyjnego”

 

Nieudany atak torpedowy ORP Sęp
16 stycznia 2021, 17:14

 

W polskich publikacjach dotyczących działań okrętów podwodnych PMW na Bałtyku 1939 roku, autorzy poświęcają bardzo dużo uwagi przyczynom niepowodzenia ataku torpedowego ORP Sęp wykonanego dnia 2 września. Przypomnijmy zatem przebieg wydarzeń jakie miały miejsce podczas ataku torpedowego, którego celem był niemiecki niszczyciel Z-14 Friedrich Ihn. Dowódca ORP Sęp kmdr.ppor. Władysław Salamon tak oto przedstawił przebieg zdarzeń w „Dzienniku Działań Wojennych” okrętu:

2.09

·                  4.35: zanurzenie;

·                  8.21: zauważono KT K = 316°, kurs 210, pościg;

·                  9.06: zauważono hydro kurs 270;

·                  12.38: atak na KT z wyrzutni rufowej, 1 torpeda – niecelny;

·                  12.40: wybuch 3 bomb;

·                  12.45: 4 bomby daleko, 3 bardzo blisko, opad na 60 m, szum KT i 2 r-bootów;

·                  13.38: wybuch bomby, zmniejszono szmery, kurs zmienny małymi szybkościami, stwierdzono przecieki w bosmańskim, oficerskim, dieslowskim i motorów elektrycznych, zanurzenie 60-75 m.; 20.00: kolejne szumy, wybuch 4 bomb; 21.40: wynurzenie.
KT niemiecki chodził szybkościami dużymi i kursami zmiennymi od Rozewia wzdłuż Helu.”1

By lepiej zobrazować zdarzenie należy odnieść się także do odpowiednich fragmentów „Sprawozdania z  przebiegu wojennych operacji ORP Sęp” jakie zostały spisane przez kmdr. Morgensterna podczas przesłuchania kmdr. Salamona w Szwecji.

 W dniu 2/IX.b.r.2, zanurzenie przed wschodem słońca, zauważono samoloty npla [nieprzyjaciela – przyp.aut.] latające wzdłuż półwyspu Hel, oraz KT 3 chodzący kursami i szybkościami zmiennymi. ORP „Sęp” dąży do ataku całe przed południe do krążącego KT i dopiero o 1238 udaje się podejść na odległość około 400mtr. KT już wtedy zdaje się podsłuchiwał szmery ORP „Sęp”. Rozkaz operacyjny brzmiał atakować również i KT. Szybkość KT  w chwili strzłu była 6 – 7 węzłów. Strzał powinien być pewny, jednak torpeda nie trafiła. Zanurzenie było dane najmniejsze 2 mtr, więc torpeda przeszła pod dziobem, albo też KT zauważył ślad i wyminął torpedę co przemawia za tym, bo zaraz  po strzale rozpoczęło się obrzucanie ORP „Sęp” bombami hydrostatycznymi”4

Dość szeroko na temat tych wydarzeń oraz przyczyn niepowodzenia ataku Sępa na kartach publikacji „Mała flota wielka duchem” zajmuje się znany wszystkim fascynatom historii PMW, Jerzy Pertek. Przytoczmy zatem fragmenty tej publikacji w miejscu gdzie odnoszą się one zarówno do samego ataku Sępa, jak i upatrywanych przyczyn niepowodzenia:

Tyle pisze5 w swym sprawozdaniu. Nie daje on jednak odpowiedzi na postawione na początku pytanie: dlaczego Sęp nie zatopił niemieckiego niszczyciela ? Salamon pisze co prawda, że albo torpeda przeszła pod dziobem atakowanego okrętu, albo zdołano na nim zauważyć jej bieg i Frierich Ihn udanym manewrem wyminął torpedę.[...]

Wynika to zresztą ze złożonego dowódcy niemieckich torpedowców ( Führer der Torpedobotte), kontradmirałowi Güntherowi Lütjensowi, sprawozdania dowódcy niszczyciela „Friedrich Ihn”, którym był Fregattenkapitän Rudolph von Pufendorf.[...]

Wydaje się, że odpowiedź na wspomniane pytanie zawarta jest w leżącym przed autorem kilkudziesięciostronicowym maszynopisie, wyposażonym w liczne kolorowe tablice, a opracowanym równo 50 lat temu przez ówczesnego porucznika marynarki Mariana Kadulskiego. Tytuł pracy brzmi Metoda najdogodniejszej salwy. [...]

Ten żądny wiedzy oficer , który rychło stał się jednym z najczęściej publikowanych autorów fachowego miesięcznika „Przegląd Morski”, a po Kursie Podwodnego Pływania został entuzjastą floty podwodnej śledząc pilnie  – dzięki znajomości języków obcych – zagraniczną prasę wojenno-morską i postęp techniczno taktyczny w zakresie wojny podwodnej, doszedł do przeświadczenia, że przygotowanie polskich podwodników jest niewystarczające i nieprzydatne do ówczesnych możliwości i potrzeb. Wśród wielu przykładów tego stanu rzeczy, najistotniejszym był brak opracowań i ustalonej metody skutecznego ataku torpedowego. 6[...]

 Memorandum spoczęło w biurku kmdr.Mohuczego, który – choć dowódca dywizjonu – był zdominowany przez uchodzącego za najwybitniejszego polskiego specjalistę wojny podwodnej, jednak apodyktycznego egocentryka, komandora podporucznika Henryka Kloczkowskiego. Podjęta przez Kadulskiego próba zainteresowania swą metodą przybyłego do Gdyni w lutym 1939 r. dowódcy nowo oddanego do służby okrętu podwodnego Orzeł, a był nim właśnie Kłoczkowski, wywołała jego lekceważącą i równocześnie zdecydowanie negatywną odpowiedź ” 7

Analizując treść wymienionego tytułu w rozdziale traktującym o tej sprawie, autor doszedł do przekonania, że Jerzy Pertek uznając słuszność pracy por.mar. Mariana Kadulskiego upatruje w niej złotego środka, który gwarantował zatopienie niemieckiego niszczyciela. Jednocześnie [J.Pertek] oskarża komandora Aleksandra Mohuczego o brak zdecydowania i zainteresowania nowatorskim projektem M.Kadulskiego.Pertek sugeruje jakoby dowódca DOP 24 kmdr. Aleksander Mohuczy był pod wpływem „apodyktycznego egocentryka” kmdr.ppor.H.Kłoczkowskiego i upatruje w tym przyczyn, dla których projekt nowej metody ataku nie został wprowadzony do użytku. Pomijajac dość niefortunne sformuowanie jakoby polskie okręty nie posiadały ustalonej metody ataku torpedowego (jak wobec tego przeprowadzanoby ćwiczenia w atakach torpedowych ?), autor publikacji wyraża opinię, że atak torpedowy wykonany przez Sępa według metody M.Kaduslkiego byłby z całą pewnością skuteczny.  Wobec tego należy przyjżeć się bliżej obydwu metodom ataku torpedowego.

Obydwie metody ataku torpedowego zarówno autorstwa Henryka Kłoczkowskiego jak i Mariana Kadulskiego pozwalały na atak salwą. Przy czym według M.Kadulskiego salwa wykonywana była z użyciem odchylenia żyroskopowego, a według H.Kłoczkowskiego efekt salwy uzyskiwano wykonując zwrot okrętem z interwałowym uwalnianiem torped w aparatach. W przypadku okrętów podwodnych odchylenie żyroskopowe biegu torped jest wyrażane jako kąt pomiędzy kursem wystrzelonej torpedy, a kursem okrętu. Na czym zatem polegała różnica pomiędzy obydwiema metodami ataku torpedowego?

Metoda ataku torpedowego Henryka Kłoczkowskiego

Metoda ataku torpedowego Mariana Kadulskiego

 

 

W swojej książce „Marynarski worek wspomnień”, komandor Borys Karnicki opisuje pozorowany atak torpedowy statku Batory jaki przeprowadził ORP Żbik pod dowództwem Henryka Kłoczkowskiego. Uwagę zwraca pozorowany atak salwą czterech torped, z których trzy trafiły cel. Z całą pewnością można zatem stwierdzić, że obowiązująca polskie okręty podwodne metoda ataku torpedowego autorstwa Henryka Kłoczkowskiego pozwalała na użycie więcej niż jednej torpedy. Potwierdzeniem tego jest dokument o znacząco brzmiącym tytule „Dodatkowe uwagi o działaniach wojennych” podtytuł :/nie przeznaczone do „Załącznika do zesz.ewid.”/ autorstwa komandora Jerzego Koziołkowskiego sporządzony w Wielkiej Brytanii:

„Sęp mając taką okazję strzału – wystrzelił tylko jedną torpedę, zamiast salwy. Ale jak mógł strzelać salwą, kiedy one u nas nie były nigdy ćwiczone! Zasadą było  zawsze strzelanie conajmniej 2 torped -  tylko, że ta druga torpeda była zawsze pozorowana i istniała tylko na grafikach. Ani razu nie było na Dyonie O.P. rzeczywistej salwy” [...]

Niezależnie od samej metody strzału – było za mało strzelań torpedowych rzeczywistych, to zresztą jest już znana sprawa. [...]8

  Autor pisze o ćwiczeniach w ataku torpedowym z użyciem co najmniej dwóch torped, przy czym tylko jedna z nich była torpedą ćwiczebną, a pozostałe pozorowanymi. Czym wobec tego było pozorowanie ataku torpedowego ? Pozorowanie ataku torpedowego polegało na wykonaniu wszystkich czynności przez załogę okrętu tak jak podczas rzeczywistego ataku torpedowego włącznie z pomiarem czasu biegu torpedy do celu, za wyjątkiem realnego uwolnienia torped z aparatów. Cechą ujemną metody autorstwa H.Kłoczkowskiego była konieczność manwerowania okrętem podwodnym w taki sposób by uzyskać kąt trafienia jak najbardziej zbliżony do kąta prostego. Natomiast zgodnie z metodą salwy dogodnej autorstwa M.Kadulskiego wykonanie takiego ataku było możliwe niemal z każdej pozycji. Z teoretycznego punktu widzenia jedynym ograniczeniem metody M.Kadulskiego był maksymalny kąt odchylenia żyroskopowego torped i aparatów. O ile może zastanawiać krytyka komadora Henryka Kłoczkowskiego wobec niezaprzeczalnej racji porucznika Mariana Kadulskiego o tyle warto spojżeć na problem z szerszej perspektywy i zastanowić czy była to krytyka bez racji? Przytoczmy dalszą część wypowiedzi J.Koziołkowskiego, w której wspomina on o pracach Kadulskiego:

Opracowania nowej metody strzału torpedowego – podjęło samorzutnie dwóch oficerów: kpt.Grudziński i kpt.Kadulski. Pierwszy nie dokończył pracy, mam wrażenie zniechęcony trudnościami – kpt.Kadulski doprowadził ją do końca, w formie obszernego skryptu, przedłożonego zarówno Dcy Dyonu26 jak i na zjeździe of.specjalistów broni podwodnej. Było to zimą 1938/39 roku!  Prawie wszyscy oficerowie oo.pp z dowódcami włącznie uznawali słuszność metody Kadulskiego – napotkała ona na stanowczy opór kdra.Kłoczkowskiego, który był autorem poprzedniej metody strzału. Dca Dyonu zajął jak zawsze stanowisko niezdecydowane, wyczekujące, nie chcąc się narażać kdrowi Kłoczkowskiemu[...]9

Skoro wszyscy dowódcy okrętów podwodnych zgadzali się ze słusznością M.Kadulskiego co tak naprawdę spowodowało obojętność A.Mohuczego? Obarczanie winą Kłoczkowskiego za storpedowanie projektu Kadulskiego oraz jego rzekomy wpływ na Mohuczego nie wygląda na wystarczający powód. Dość powiedzieć, że ten sam A.Mohuczy nie ugiął się przed protestami H.Kłoczkowskiego po mianowaniu zastępcą dowódcy ORP Orzeł ówczesnego kpt.mar. Jana Grudzińskiego. Przyjżyjmy się zatem datom wymienianym przez J.Pertka i J.Koziołkowskiego. Wydarzenia, o których mowa rozgrywały się na przełomie 1938/39 roku. Proces wprowadzenia do powszechnego użytku w PMW metody autorstwa M.Kadulskiego wymagał przede wszystkim przeszkolenia załóg polskich okrętów podwodnych, ze szczególnym naciskiem na ilość odbytych przez okręty ćwiczeń. Wymagało to także dokonania zmian programów nauczania w szkołach wojskowych. Całe przesięwzięcie choć niewątpliwie słuszne ze strategicznego punktu widzenia było czasochłonne. W świadomości nieuchronnie nadciągającego konfliktu zbrojnego dowódca DOP kmdr.Aleksander Mohuczy starał się unikać dokonywania rewolucyjnych zmian za pięć dwunasta, co z całą pewnością tak doświadczony oficer i podwodnik jak Henryk Kłoczkowski doskonale rozumiał i popierał. Zarzucane niezdecydowanie A.Mohuczego oraz rzekomy wpływ H.Kłoczkowskiego były tylko i wyłącznie realną oceną sytuacji i możliwości wprowadzena projektu M.Kadulskiego zwłaszcza pod względem czasu potrzebnego załogom do opanowania nowej metody. Nie wspominaną lecz kluczową pozostaje kwestia niezbędnych rozwiązań  technicznych, oraz porównania sytuacji w PMW z marynarkami innych państw.

Jak to robili inni

Problem trafiania w cel z użyciem torped niekierowanych, z angielska nazywanych „straight runners”10 trapił wielu inżynierów i wojskowych już od czasów pierwszej torpedy autorstwa Roberta Whiteheada. Zdolność utrzymywania kursu przez torpedę była kontrolowana przez przeciwbieżne śruby napędowe, jednak wprowadzenie kursu innego od kursu jednostki własnej  wymagało zainstalowania żyroskopu. Stąd pochodzi nazwa metody ataku z odchyleniem żyroskopowym, czyli wprowadzeniem kursu torpedy innego od kursu jednostki własnej.  Załogi okrętów podwodnych prowadząc obliczenia w celu uzyskania danych potrzebnych do ustawienia torped posługiwały się suwakami algorytmicznymi oraz dość skomplikowanymi wzorami matematycznymi opartymi na trygonometrii. Proces zebrania danych, dokonania potrzebnych obliczeń, oraz wykonania ich przez obsługi aparatów torpedowych zabierał bardzo dużo czasu. Wszystkie dane potrzebne do obliczeń pobierano z obserwacji wzrokowej. Jednocześnie przy każdej zmianie  kursu oraz prędkości celu wszystkie obliczenia należało przeprowadzić od nowa dla nowych wartości oraz uaktualnić ustawienia torped w aparatach torpedowych. Cały proces przygotowania okrętu do ataku torpedowego z dowolonej pozycji był bardzo skomplikowany i czasochłonny. By rozwiązać ten problem, prace na konstrukcją odpowiedniego urządzenia umożliwiającego dokonywanie na bierząco zmian w ustawieniach torped, niezależnie od siebie prowadzili inżynierowie Niemiec, USA, Wielkiej Brytanii i Japonii. W przypadku USA były to lata trzydzieste ostatniego wieku. Wynikiem było urządzenie, które dziś skrótowo nazywane jest TDC11. Dzięki tym urządzeniom uzyskano porządaną ciągłość w przekazywaniu danych oraz zminimalizowano czas dokonywania zmian w ustawieniach torped. Pierwszym okrętem podwodnym US NAVY wyposażonym w nowe urządzenia liczące był USS Tambor, który otrzymał TDC w grudniu 1940 roku.

Jeszcze  w 1936 roku niemieckie okręty podwodne obowiązywała metoda ataku torpedowego identyczna do używanej w PMW. W przeciwieństwie do szkolenia załóg w Polsce, Niemcy położyli nacisk na atakach torpedowych przeprowadzanych w pozycji nawodnej, co gwarantowało dużą mobilność i manewrowość atakującego okrętu. Prędkość i kurs celu były podawane przez dowódcę okrętu podczas ataku w zanurzeniu, lub oficera torpedowego na powierzchni. W obydwu wypadkach torpedy były uwalniane z aparatów przez pierwszego oficera na okręcie.12 Celowanie odbywało się poprzez manewrowanie całym okrętem zarówno podczas ataku spod wody jak i powierzchni. W 1937 roku równocześnie z pojawieniem się u-botów Typu VII i IX Niemcy opracowali metodę ataku torpedowego z dużymi odchyleniami żyroskopowymi. Jednocześnie wprowadzono do użytku pierwsze urządzenia, które umożliwiały przeliczanie i przekazywanie danych celu do aparatów torpedowych. Wskazuje to na bardzo zaawansowane i intensywne prace nad bronią torpedową i celowaniem na długo przed rokiem 1937. Jednocześnie należy tutaj zaznaczyć, że wyposażanie okrętów w odpowiednie urządzenia liczące zbiegło się w czasie ze szkoleniem załóg. Już w następnym roku wraz z wejściem do służby okrętów Typu IX B wprowadzono udoskonalone urządzenia liczące. Zasadniczą zaletą unowocześnionych kalkulatorów była możliwość śledzenia celu bez konieczności ciągłej obserwacji. Po wprowadzeniu danych do urządzenia na podstawie obserwacji wzrokowej, następowało automatyczne przekazywanie danych do aparatów torpedowych bez konieczności dokonywania zmian przez obsługę aparatów. W chwili wybuchu wojny wszystkie u – booty Typu VII i IX posiadały urządzenia liczące, oznaczone symbolem T.Vh.Re.S213. Przy czym należy dodać, że na okręcie oprócz urządzenia liczącego znajdowały się urządzenia przekazujące dane do aparatów torpedowych zarówno w dziobowym jak i rufowym przedziale torpedowym, a rola obsługi ograniczyła się do uwolnienia torped. Z całą pewnością można stwierdzić, że bez takich urządzeń metoda ataku salwą przy użyciu odchylenia żyroskopowego z dowolnej pozycji  okrętu byłaby o wiele bardziej skomplikowana i mało skuteczna.

Do podobnych konkluzji doszła również admiralicja brytyjska, która już od drugiej połowy lat dwudziestych poszukiwała rozwiązań technicznych ułatwiających atak torpedowy z wykorzystaniem odchylenia żyroskopowego. Jednak główną ideą szkolenia załóg w Wielkiej Brytanii było ustawienienie okrętu podwodnego do pozycji, z której mógł on atakować wypuszczając torpedy prosto.14 Tak jak obowiązywało to w PMW. Początkowo stosowano proste przyrządy wspomagające obliczenia o nazwie „Iswas”15. Pewnym ułatwieniem przy skomplikowanych obliczeniach podczas ataku torpedowego z odchyleniem żyroskopowym był zaproponowany i opracowany przyrząd autorstwa por. S.E.H.Spencera, który swój projekt ukończył i złożył do testowania dnia 13 stycznia 1928 roku16. Testy na okrętach H – 31 i H – 34 przebiegły pomyślnie i przyrząd został wprowadzony do użytku w Royal Navy. Nie rozwiązało to jednak problemów z obliczeniami podczas ataków z użyciem odchylenia żyroskopowego, zwłaszcza w kwestii konieczności ciągłego śledzenia celu. Już podczas trwania wojny brytyjczycy wprowadzili urządzenie liczące o skrótowej nazwie TCSS17, któro tak jak urządzenie amerykańskie w pierwszej wersji nie posiadało możliwości śledzenia celu po jednokrotnym wprowadzeniu danych. W przypadku Royal Navy urządzenie takie po raz pierwszy zostało wprowadzone do użytku dopiero w 1953 roku Warto wspomnieć o tym urządzeniu, któro w brytyjskiej nomenklaturze nazwano TCSS Mark II. Testy  przeprowadzono na sześciu okrętach podwodnych: HMS Tireless, HMS Totem, HMS Tally Ho, HMS Scythian, HMS Subtale i HMS Alliance. Doskonałym odzwierciedleniem problemu zarówno celowania jak i urządzeń liczących są dane z testów tego urządzenia przeprowadzonych w 1953 roku. Spośród 100 ataków torpedowych zaledwie 47% było skutecznych.  To jedynie może unaocznić jak poważnym problemem było skuteczna konstrukcja urządzenia liczącego oraz skuteczny atak torpedowy z użyciem odchylenia żyroskopowego. Jako główną przyczynę nieskutecznych ataków torpedowych wykonanych przez brytyjskie okręty podwodne w okresie trwania wojny uznaje się zbyt małą ilość torped użytych w salwie podczas ataków. Zupełnym zaskoczeniem jest natomiast statystyka, która obrazuje procentowo skuteczność ataków torpedowych przeprowadzonych przez brytyjskie okręty podwodne podczas wojny. Wydawałoby się, że wraz ze spadkiem dystansu skuteczność powinna wzrastać. W rzeczywistości najwyższą skuteczność 46% miały ataki przeprowadzone na dystansie 1000 – 2000 jardów morskich, na drugim miejscu ze skutecznością 42% były ataki przeprowadzone z dystansu poniżej 1000 jardów.  

 TCSS - nazywana też fruit machine

Państwa takie jak Wielka Brytania czy Niemcy posiadały wieloletnie doświadcznia w użytkowaniu okrętów podwodnych, zarówno podczas pokoju jak wojny. W porównaniu z Royal Navy użytkującą okręty podwodne od 1901 roku, PMW w chwili kiedy otrzymała pierwsze jedonstki Typu Wilk była o trzydzieści lat doświadczeń do tyłu. Reasumując wszystko co do tej pory zostało napisane z całą stanowczością stwierdzić należy, że atak pojedyńczą torpedą wykonany przez ORP Sęp w dniu 2 września 1939 roku został przeprowadzony po samodzielnej decyzji komandora W.Salamona. Jak sam dowódca Sępa przyznał, dystans do celu  wynosił 400 metrów co pozwoliło mu dokonać założenia, że niemiecki okręt nie będzie miał możliwości wymanewrowania zbliżającej się torpedy. Przyglądając się wnioskom i analizom dokonanym przez brytyjczyków po zakończeniu wojny nie można się nie zgodzić, że atak Sępa był nieudany ze względu na użycie zbyt małej liczby torped. Jednocześnie ani metoda ataku torpedowego autorstwa M.Kadulskiego, ani rzekomy wpływ H.Kłoczkowskiego na A.Mohuczego, w żaden sposób nie wiążą się z niepowodzeniem kmdr.W.Salamona i ORP Sęp. 

 

Przypisy:

CAW, 1799/91/126, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojowych ORP „Sęp”. b.r. – mowa o 1939 roku – przyp. autor KT – skrót od kontrtorpedowiec, dzisiaj nazywany niszczyciel – przyp.autor Sprawozdanie z przebiegu wojennych operacji ORP „Sęp” w czasie pd 1 do 17/ix.1939 r. na Bałtyku – IPMS MAR.A.II.3/2C Mowa o kmdr.Władysławie Salamonie dowódcy ORP Sęp Jerzy Pertek – „Mała flota wielka duchem”  Wydawnictwo Poznańskie.1989 s.35 DOP – skrót nazwy Dywizjon Okrętów Podwodnych – przyp. Autor Pomyłka – okręty podwodne używały metody ataku torpedowego opracowanej przez Henryka Kłoczkowskiego najprawdopodobniej po powrocie ze szkolenia we Francji. Przypis: autor. Jerzy Koziołkowski – „Dodatkowe uwagi o działaniach wojennych” IPMS MAR.A.II.2/ Jerzy Koziołkowski – op.cit. straight runner – ang. biegnący na wprost TDC – torpedo data computer – ang. komputer danych torpedy Technical Staff Monographs 1939 – 1945 „German torpedoes and development of German torpedo control” – Admiralicja Royal Navy 1952 s.60. Wydawnictwo niepubliczne. Kopia w posiadaniu autora. Technical Staff Monographs 1939 – 1945 – op.cit.  Opinia emerytowanego dowódcy okrętu podowdnego oraz dyrektora Royal Navy Submarines Museum w Gosport cmdr. Jeffa Talla. Przyp. autor Iswas –  połączenie słów is – was, dosłownie oznacza jest – był. Autor Paul Akerman - Encyklopedia of british submarines 1901 – 1959 ISBN 0-907771-42-4 s.38 TCSS – torpedo computer for submarines – komputer torped dla okrętów podwodnych. Tłum. Autor. A/1928/21 – Royal Navy Submarines Museum. Gosport

 

Polska historiografia o Henryku Kłoczkowskim...
16 stycznia 2021, 16:52

 

W 1998 roku nakładem Gdańskiego Domu Wydawniczego ukazało się ostatnie wydanie książki Jerzego Pertka „Dzieje ORP Orzeł”, do której „Suplement” napisał Mariusz Borowiak. Do dziś książka ta, jak i publikacje autora suplementu przez wielu fascynatów uznawane są za swego rodzaju biblię historii walk okrętów Polskiej Marynarki Wojennej podczas drugiej wojny światowej. Siedem lat po wydaniu ostatniej edycji książki Jerzego Pertka, dzięki pomocy wielu osób związanych z internetowym Forum Okrętów Wojennych, podczas naprędce zorganizowanej akcji, udało się wylicytować dokumenty archiwalne ściśle związane z historią okrętu podwodnego ORP Orzeł. Wspominając to wydarzenie nie sposób pominąć milczeniem udziału i zaangażowania wielu ludzi, dzięki którym piszący te słowa mógł przekazać archiwalia do Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni na ręce Pana komandora Sławomira Kudeli. Szczególne wyrazy wdzięczności należą się Panu Alfredowi Światłemu za sprawną organizację i wsparcie podczas licytacji, oraz Panu Radosławowi Wysockiemu za wielokrotnie okazywane wsparcie i pomoc podczas badań. Wyrazy wdzięczności należą się także wszystkim osobom, które bezinteresownie wsparły nasze  starania o odzyskanie dokumentów i przekazanie ich do Polski.

Henryk Kłoczkowski

We wszystkich polskich publikacjach traktujących o historii ORP Orzeł napotykamy na najróżniejsze hipotezy i wersje wydarzeń jakie miały miejsce na tym okręcie podczas pierwszych dwóch tygodni września 1939 roku. Oskarżeniom nie ma końca, a lektura naszych rodzimych „odkrywców białych plam” doprowadza do fantastycznych wniosków o istnieniu dożywotniego spisku w obronie byłego komandora Henryka Kłoczkowskiego1. Postać tego człowieka z biegiem lat została zafałszowana przez wielu pisarzy powołujących się na przekazy osób trzecich i plotki. Wielu też uzurpowało sobie prawo do pisania prawdy, choć jak czytelnik będzie miał okazję się  przekonać prawda wcale nie jest taka oczywista i jednostronna jak starano się ją przedstawić przez prawie 70 lat. By przybliżyć postać tego człowieka należy przede wszystkim cofnąć się do lat przedwojennych oraz jego życia i kariery wojskowej.

„Urodziłem się dn. 15 października 1902 r.2 w Petersburgu z ojca Eugeniusza inżyniera komunkacjynego, matki Bronisławy z Kalinowskich. Rodzice mieszkają w Brześciu nad Bugiem. Ojciec służy na Kolei.

Ukończyłem 5 klas Szkoły Kadetów Morskich w Petersburgu w roku 1918.

Po rozwiązaniu wyżej wymienionej szkoły przez bolszewików wstąpiłem do oddziałów powstańczych walczących na terenie rosyjskim.

Po zajęciu przez Wojska Polskie Żytomierza wstąpiłem do 5 p.p.leg., z którym brałem udział w ofensywie na Kijów, biorac udział w walkach pod (... )3

W Kijowie dn.02.05.1920 przeszedłem do Flotylli Dnieprzańskiej, z którą odbyłem defensywę. Wróciwszy do kadry marynarki wojennej w Toruniu zostałem przydzielony do 1 Baonu morskiego, z którym brałem udział w walkach pod Grodnem, Wiszniowcem, Zambrowemn, Wyszkowem, gdzie 1 Baon został rozbity i wycofany do Torunia. W Toruniu zostałem przydzielony do 1 komp, która brała udział w walkach przeciwko odciętemu skrzydłu bolszewików w miejscowościach koło Lublina. Następnie zostałem przydzielony do Kadry marynarki wojennej w Toruniu, skąd wstąpiłem do Wielkopolskiej Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy. Po ukończeniu wyżej wymienionej szkoły zostałem przydzielony do 6 komp 78 p.p. Władam językiem rosyjskim” 4.

Życiorys Kłozkowskiego strona 1

 

 

Życiorys Kłczkowskiego strona druga

Tak pisał o swoim dotychczasowym życiu, walkach z bolszewikami i służbie dwudziestoletni wówczas Henryk Kłoczkowski. Nic nie wskazywało na to, że w przyszłości  ten młody człowiek będzie oskarżany o współpracę z wrogiem, któremu jako nastolatek stawiał czoła. Po sporządzeniu cytowanego życiorysu, młody Kłoczkowski został dowódcą 9 kompanii 78 pułku piechoty. W dniu 1 października 1922 roku został przydzielony do Szkoły Oficerów Marynarki Wojennej, a w miesiąc później awansowany na pierwszy stopień oficerski. Od 13 kwietnia do 27 września 1923 roku odbywał praktyki na torpedowcu ORP Mazur. W maju 1924 roku został ponownie wysłany na praktyki w Dywizjonie Torpedowców, a dnia 26 sieprnia rozpoczął swoją pierwszą podróż zagraniczną do Helsinek i Tallina5  na pokładzie jednej z kanonierek, w czasie której dnia 28 sierpnia 1924 zdobył pierwszą nagrodę za strzelanie artyleryjskie. We wrześniu 1924 roku Henryk Kłoczkowski został skierowany na szkolenie we Flotylli Pińskiej i zaokrętowany jako oficer praktykant na ORP Warszawa. Oficerską Szkołę Marynarki Wojennej ukończył dnia 1 października 1924 roku jako prymus. Przebywający w Pińsku Kłoczkowski służył na pokładach jednostek Flotylli Pińskiej w dniu 8 października 1924 roku został awansowany  do stopnia porucznika marynarki. 15 marca 1926 porucznik Hernyk Kłoczkowski został oddany do dyspozycji Komendanta Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej i skierowany na kurs przygotowawczy przed wyjazdem do Francji. Na szkolenie we francuskich szkołach Ecole des Officiers Torpilleurs6 i Ecole de Navigation Sous-Marine7  wyjechał w dniu 20 września 1926 roku. W części teoretycznej dnia 26 lutego 1927 roku zakończył edukację we francuskiej Ecole des Officiers Torpilleurs. 1 marca tego samego roku rozpoczął naukę na Ecole de Navigation Sous-Marine, w której część teoretyczna zakończyła się dnia 30 kwietnia 1927 roku. Po teorii dla porucznika Henryka Kłoczkowskiego przyszedł czas  praktyki. Został zaokrętowany jako oficer praktykant na francuski okręt podwodny „Curie”. W tym miejscu należy wspomnieć o ciekawostce związanej z tym okrętem. Otóż jednostka w czasie pierwszej wojny światowej służyła pod banderą Austro-Węgier jako U – 14, a była dowodzona  przez Georga von Trappa, znanego polskim fascynatom z książki „Do ostatniego salutu banderze”. Z pokładu „Curie” przeokrętowano go w dniu 1 września 1927 roku na „Maurica Callota”, a dnia 17 października 1927 roku na „Victora Reveilla”, z którego zszedł w dniu 2 listopada 1927 roku. Po powrocie do kraju z dniem 23 stycznia 19288 por.mar. Henryk Kłoczkowski został skierowany do Szkoły Specjalistów Morskich w charakterze wykładowcy broni podwodnej. To w tym okresie jego kariery wojskowej należy upatrywać autorstwa metody ataku torpedowego obowiązującej okręty podwodne PMW, aż do wybuchu wojny. Uwagę przykuwa dość intensywny program szkoleń i praktyk jakie Henryk Kłoczkowski odbył do 1928 roku. W tym miejscu należy stwierdzić, iż przełożeni bardzo wcześnie zauważyli jego [H.Kłoczkowksiego] zdolności i postanowili zainwestować w wyszkolenie dobrze zapowiadającego się młodego człowieka z korzyścią dla powstającej w wielkim trudzie Polskiej Marynarki Wojennej.

Wraz z zasileniem PMW pierwszymi okrętami podwodnymi typu „Wilk”, por.mar. Henryk Kłoczkowski został zaokrętowany na ORP Wilk jako oficer broni podwodnej. Kolejnym okrętem był bliźniaczy ORP Żbik i stanowisko oficera nawigacyjnego, a następnie zastępcy dowódcy okretu. Jako kapitan marynarki, Henryk Kłoczkowski objął dowodzenie tym okretem po Eugeniuszu Pławskim. Oto jak popularnie zwany Żeńką, komandor E.Pławski wspomnia tamten czas:

Byłem tym, który w 1932r. zdał obowiązki dowódcy ORP Żbik. Kłoczkowski był wówczas bardzo młody, ale przyznaję, że faworyzowałem i poparłem mianowanie go dowódcą, gdyż był zdolny i dosłownie zakochany w okrętach podwodnych, torpedach, elektryczności itp. Jednym słowem we wszystkim, co wchodziło w zakres służby na okręcie podwodnym. Przez trzy i pół roku dowodziłem dywizjonem i nigdy nie zawiodłem się na tym człowieku, który miał również zdolności wynalazcze i organizacyjne. Gdy byłem już na stanowiku szefa Broni Podwodnej w Kierownictwie Marynarki Wojennej w Warszawie, nadal  kontynuowałem współpracę z Kłoczkowskim z bardzo wielkim pożytkiem dla Marynarki Wojennej.9

Jak widać Henryk Kłoczkowski w oczach swoich przełożonych jako oficer i specjalista zasłużył sobie na doskonałą opinię, którą bynajmniej osiągnął prywatnymi koneksajmi. Fragment listu E.Pławskiego uwidacznia jak dużym zaufaniem cieszył się u przełożonych. Oto inwestycja w uciekiniera z rosyjskiej ziemi zaczęła przynosić wymierne efekty w postaci szkolenia kadr Marynarki Wojennej. Jego historia sprzed wojny pokazuje los nastolatka, któremu władze bolszewickie odebrały możliwość nauki, nie zaś jak sugeruje M.Borowiak człowieka, który nie ukończył szkoły. Człowieka, który wbrew wszelkim przeciwnościom losu szedł do obranego celu jakim była służba w marynarce wojennej. Przyglądając się opiniom wyrażanym przez takie osoby jak komandor Bolesław Romanowski trudno nie zauważyć szacunku z jakim wyrażają się o ich byłym przełożonym z lat przedwojennych. Szacunku, który mimo pomieszania z setkami oskarżeń i plotek przywiezionych na pokładzie Orła do Rosyth wyraziście przebija się przez szarzyznę sensacji, o których będzie jeszcze mowa.

Karta Ewidencyjna Henryk KłoczkowskiKarta ewidencyjna strona 2
Karta ewidencyjna strona 3

Komandor Kłoczkowski, najlepszy podwodnik, człowiek surowych zasad, wielki patriota miałby zdradzić ? To niemożliwe! Każdy z nas pływał z Kłoczem parę lat na „Żbiku”, jemu zawdzięczaliśmy całe swoje wyszkolenie – to musi być jakieś nieporozumienie.10

Henryk Kłoczkowski dorobił się bardzo dobrej opinii jako dowódca okrętu w oczach nie tylko przełozonych, ale przede wszystkim swoich podwładnych, przytoczmy zatem słowa członków załogi ORP Orzeł, którzy nie zgodzili się ze stawianymi zarzutami ich byłemu dowódcy. Są one dopełnieniem obrazu człowieka, którego rodzimi historycy, pisarze  i różnej maści poseudo badacze, oskarżają o tchórzostwo i zdradę:

W poczuciu własnego sumienia stwierdzam

W Polskiej Marynarce Wojennej jestem od dnia 22.x.1928r. pełniłem służbę pod dowództwem Kmdr.ppr. Kłoczkowskiego Henryka na O.O.P.

ORP ŻBIK od roku 1932 do 31.i.1939 r

ORP ORZEŁ od 2 lutego 1939r. do 15.IX.1939r.[...]

Przed wojną na „Orle” zajmowałem stanowisko gospodarza działu  sygnałowego i nawigacyjnego. Moje stanowisko jako sygnalisty stwarzało okoliczności, że zawsze w czasie służby znajdowałem się przy D.O. bądź na pomoście, kiosku, lub centrali /ster rufowy/. To dawało możliwość obserwowania Dowódcy, słyszenia jego rozkazów i meldunków, oraz poznania go w najrozmaitszych okolicznościach i wypadkach w czasie długoletniej służby. [...]

Kmdr.ppr. Kłoczkowski był bardzo dobrym dla załogi, i lubianym, chociaż wymagającym Dowódcą. Ja jak i moi koledzy i załoga miała nieograniczone zaufanie, oparte na dokładnej znajomości rzeczy, na zawsze udanych operacjach oraz na spokoju i pewności z jaką Kmdrppr. Kłoczkowski dowodził okrętem. [...]”

Przytoczony fragment został napisany przez wieloletniego podwładnego bosmana Władysława Oczkowskiego. Co należy podkreślić w tym miejscu. Oświadczenie, którego fragment jest cytowany zostało dobrowolnie złożone w 1943 roku po otrzymaniu wiadomości o wydaniu wyroku skazującego Henryka Kłoczkowskiego. Pomijając niejasne okoliczności rozprawy sądowej z 1942 roku, które doprowadziły do napisania oświadczenia nie tylko przez Władysława Oczkowskiego, ale przez jego żyjących kolegów z załogi ORP Orzeł, należy stwierdzić, iż Henryk Kłoczkowski w pełni zasłużył na doskonałą opinię jako specjalista broni podwodnej oraz dowódca okrętu. Nie sposób tutaj pominąć bardzo wymownego zdarzenia, o którym pisał komandor Borys Karnicki

ORP „Żbik” wykonał pozorowany atak na „Batorego”, powracającego z Nowego Jorku do Gdyni. Kłocz – tak potocznie nazywaliśmy komandora podporucznika Henryka Kłoczkowskiego – strzelił salwę z czterech torped i oświadczył, że uzyskał trzy trafienia. Odległość ataku 700 metrów, prędkość celu 18 węzłów, kąt trafienia 95 stopni. Wynurzenie na sterach takie, żeby „Batory” nas zobaczył, a następnie szasowanie balastów i uruchomienie maszyn. Wracamy do Gdyni. [...]

Weszliśmy do portu i zagadka została rozwiązana. Otóż samolot sportowy, lecący na spotkanie „Batorego”, spadł do morza. Holowniki, jeden z nich nas, z portu wojennego, starają się uratować samolot i wyciągnąć ludzi. Kłoczkowski powiedział: - Nic prostszego, zanurzę dziób, wejdę pod samolot i wyszasuję dziobowe balasty. 12

Po bliższym przeanalizowaniu życiorysu tego człowieka, oraz porównaniu z publikacjami rodzimych pisarzy, autor doszedł do przekonania, że opisujący osobę komandora Henryka Kłoczkowskiego skutecznie starają się trzymać z daleka od pozytywnych opinii by stronić od obiektywizmu. Od lat były dowódca Orła we wszystkich polskich publikacjach jest przedstawiany jako osobowość negatywna. Rodzimi autorzy starają się nakreślić jego postać jako osobowość nieprzystępną czy apodyktyczną, całkowicie pomijając zasługi tego człowieka oddane przedwojennej PMW. Jednocześnie nie sposób nie zauważyć panującej tendencji do eksponowania niepochlebnych opinii i domysłów na temat Kłoczkowskiego jakie panowały wśród byłych oficerów PMW. Zrozumiałym jest dlaczego tak wielu znamienitych oficerów przedwojennej PMW zmieniło zdanie o Kłoczkowskim po wydarzeniach z września 1939 roku. Wyraz temu daje sam Eugeniusz Pławski w swoich listach wyrażając zaufanie jakim darzył przed wojną Henryka Kłoczkowskiego. Bacznie czytając to co napisał legendarny Żeńka nie sposób oprzeć się poczuciu, iż niepowodzenie działań Orła sprawiło mu [E.Pławskiemu] wielki zawód. Tym większy, że w centrum wydarzeń był uznawany za najlepszego polskiego podwodnika i wieloletni współpracownik, komandor Henryk Kłoczkowski. Wyrazistym przykładem celowego fałszowania obrazu postaci H.Kłoczkowskiego jest zarzut obrony Kłocza stawiany B.Romanowskiemu na kartach książki „Mała flota bez mitów”. Sam B.Romanowski przyznaje, że bronił Kłoczkowskiego ponieważ miał do niego duże zaufanie, a krytykowanie postępowania innych nie leżało w jego naturze. Jest to bardzo znamienne gdyż pokazuje, że słynny dowódca ORP Dzik, nie znając wszystkich aspektów sprawy, nie chciał oceniać Kłoczkowskiego oraz jego postępowania, którego świadkiem nie był. Wskazuje również na to, że B.Romanowski nie do końca wierzył  sensacjom jakie dotarły na pokład Wilka w szkockim Dundee. Z całą pewnością wpływ na takie podejście miał sentyment do byłego dowódcy, ale również i szacunek jaki żywił do H.Kłoczkowskiego przed wojną. Szacunek, którego Kłoczkowski nie zdobył sobie tylko z racji posiadania wyższego stopnia czy stanowiska, lecz z powodu swojej fachowości, o której tak często mówią przełożeni oraz członkowie załóg okrętów podwodnych PMW. Grubymi nićmi szytą manipulacją nazwać należy absurdalne zarzuty sympatyzowania z polityką hitlerowskich Niemiec. Źródłem tej plotki okazał się były podwładny H.Kłoczkowskiego por.mar.A.Piasecki, który podczas przesłuchania protokolarnego 23 kwietnia 1940 roku zeznał:

W rozmowie na tematy polityczne z d.o. [dowódca okrętu] wywnioskowałem, że jest on raczej orjentacji15 proniemieckiej”16

Jednocześnie należy dodać, iż spośród grona oficerów zaokrętowanych na ORP Orzeł, tylko por.mar.A.Piasecki odniósł, jak sam określił subiektwyne wrażenie. Czego żadną miarą nie można nazwać jednoznacznym stwierdzeniem lub ostatecznym dowodem na rzekomo otwarcie wyrażane sympatie polityczne komandora Henryka Kłoczkowskiego. Wspominane przez M.Borowiaka stanowisko E.Pławskiego w tej sprawie również zostało przyjęte dopiero wiele lat później na podstawie domysłów własnych i plotek krążących w zamkniętym środowisku oficerów marynarki. Dlatego sygnały o sympatyzowaniu z polityką hitlerowskich Niemiec nie dotarły ani do admirała Świrskiego, ani Unruga ponieważ nie istniały żadne po temu przesłanki. Zarzuty stawiane Kłoczkowskiemu przez rodzimych pisarzy są zwykłą nadinterpretacją i manipulacją faktami z wyjątkowo wyraźną tendencją do opierania się na plotkach i przekazach osób trzecich, a nie faktach. Analizując to co zostało do tej pory napisane w polskiej historiografii na temat Kłoczkowskiego widać wyraźną chęć przedstawienia go w jak najczarniejszych kolorach, i uzyskania kontrastu w stosunku do oficerów, którzy byli źródłem oskarżeń. Jak czytelnik będzie miał okazję przekonać się, wiele z tego co dziś krąży jako „wiedza” o tej sprawie jest zwykłymi pomówieniami i fałszowaniem prawdy. Z całą pewnością czytelnik zada sobie pytanie: Skoro Kłoczkowski nie był winny lub wina jego była nie tak oczywista, to dlaczego ktoś zadawałby sobie tyle trudu by fałszować historię jednego człowieka podczas tragedii tysięcy ? Odpowiedzi na to i wiele innych pytań autor postara się udzielić opisując kolejne aspekty sprawy oraz wydarzenia związane z historią okrętu podwodnego ORP Orzeł.

 

 

Przypisy:

Mariusz Borowiak –  „Suplement” do „Dzieje ORP Orzeł” str.347 Karta Ewidencyjna W.B.H. Poz 1240 – data urodzin poprawiona z 15 na 26 października 1902. Kopia w posiadaniu autora Nazwa miejscowości nieczytelna – przyp. Autor sierż.podchr. Kłoczkowski Henryk – „Życiorys Własny” W.Kłopienica 30.06.1922. Kopia w posiadaniu autora  - MSiO 3/98 „Kanonierki Generał Haller i Komendant Piłsudski” Ecole des Officiers Torpilleurs – Szkoła Oficerów Broni Torpedowej Ecole de Navigation Sous-Marine – Szkoła Nawigacji Okretów Podwodnych Informacje o dacie powrotu ze szkoleń we Francji podawane przez M.Borowiaka w „Suplemencie” do „Dzieje ORP Orzeł” są nieprawdziwe. List E.Pławskiego do J.Pertka z 5 października 1959 r. BRJP. Fragment opublikowany w „Suplement” do „Dzieje ORP Orzeł”  Gdański Dom Wydawniczy Gdańsk 1998 r. Bolesław Romanowski – „Torpeda w Celu” Warszawa 1981 s.75 Władysław Oczkowski – Oświadczenie IPMS Mar A.XII.88/95 k.159-163 Borys Karnicki – „Marynarski worek wspomnień”  Wydawnictwo MON Warszawa 1987 s.43 Mariusz Borowiak – „Mała flota bez mitów” Mariusz Borowiak – „Mała flota bez mitów” s.63 Pisownia orginalna – przyp. SERV         Andrzej Piasecki por.mar – protokolrane przesłuchanie IPMS A.XII.88/95